Dzieciństwo
/Napisane przez kompozytora w Warszawie, 20 listopada 1995 roku./
Ojciec mój, Teofil Paciorkiewicz, był cenionym mistrzem młynarskim w Sierpcu i w powiecie. Matka, Józefa z domu Frejlich, mimo posiadania ośmiorga dzieci (dwoje zmarło w dzieciństwie), prowadziła pracownię krawiecką, cieszącą się dużym uznaniem pań w mieście i okolicy.
Urodziłem się w Sierpcu, jako ósme najmłodsze dziecko, 17 października 1916 roku Najstarszy mój brat Alfred, duma rodziców, po ukończeniu gimnazjum, sławnej Małachowianki w Płocku, podjął studia na wydziale prawa w Wilnie. Szybko jednak zmienił kierunek i udał się do Poznania, gdzie studiował medycynę. Po ukończeniu studiów rozpoczął praktykę lekarską w Daleszycach koło Kielc, a później w Starachowicach, Wieluniu i Opocznie. Siostry, Jadwiga i Maria uczęszczały do miejscowego gimnazjum żeńskiego pani Piniarewiczowej.
Z braku pieniędzy przestały się jednak uczyć, by po śmierci matki, w 1920 roku, zająć się domem i młodszym rodzeństwem. Śmierć matki, miała miejsce w okresie ciężkiej sytuacji powojennej, pogrążyła nasz dom w dotkliwą biedę [1]. Starsza siostra Jadwiga wyszła za mąż, a Maria, za sprawą brata Alfreda, który przekonał ojca, że powinna się uczyć, bo jest bardzo zdolna, została posłana na naukę do Seminarium Nauczycielskiego w Płocku. Była to słuszna decyzja, bowiem Maria była bardzo zdolna i bardzo pilna. Po ukończeniu Seminarium Nauczycielskiego w Płocku pracowała w różnych szkołach wiejskich, a tuż przed drugą wojną światową wyszła za mąż. Po wojnie, już jako wdowa, ukończyła wyższe studia matematyczne w Warszawie i aż do emerytury uczyła w Szkole Mechanicznej im. Stanisława Konarskiego w Warszawie. Dwaj bracia, Kazimierz i Józef wybrali sobie praktyczne zawody. Pierwszy założył masarnię, drugi zaś cukiernię.
Moje dzieciństwo po śmierci matki było bardzo trudne. Bez matczynej opieki przeszedłem prawie wszystkie możliwe choroby. Po ukończeniu szkoły powszechnej, przez rok byłem z ojcem i pomagałem mu w domu. W tym czasie ojciec wpadł na pomysł abym wstąpił do Biskupiej Szkoły Organistowskiej w Płocku. Muzyka i śpiew były w naszym domu w sposób amatorski kultywowane. Ojciec zachęcał nas do wspólnego śpiewu, a nawet posyłał na naukę gry na skrzypcach. Teraz miałem się uczyć muzyki zawodowo. Egzamin wstępny wypadł pomyślnie.