Warszawa, okupacja niemiecka, parada zwycięstwa

Okres okupacji

Tadeusz Paciorkiewicz w Warszawie, 1938

Tadeusz Paciorkiewicz na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, 1938 /autor nieznany/

Podczas drugiego roku nauki zatrudniłem się, jako organista przy kościele oo. Jezuitów w Warszawie, przy ulicy Świętojańskiej. Tu równocześnie pracowałem i uczyłem się do roku 1939, to jest do momentu powołania mnie do wojska. Początkowo służyłem w Toruniu, a potem w Wesołej koło Warszawy [2]. Po napaści niemieckiej moja jednostka została skierowana na Wschód. Znane fakty potoczyły się tak szybko, że nie zdążyłem oddać strzału, kiedy Niemcy opanowali te tereny. Większość moich kolegów dostała się do niewoli. Mnie to ominęło dzięki wcześniejszemu przebraniu się w ubranie cywilne [3].Od tej chwili szedłem w kierunku Warszawy, pełen niepokoju o moją narzeczoną Zofię Wiaczkis i jej rodzinę. Znalazłem ją szczęśliwie pod nieco zmienionym adresem w gronie rodzinnym. Mieszkanie ich zostało częściowo zbombardowane. Zacząłem wówczas szukać środków do życia. Na terenie Warszawy nie miałem żadnych szans. Postanowiłem więc odwiedzić ojca, który był u mojego brata Józefa, w rodzinnym Sierpcu.

Tadeusz w 1938 roku /autor nieznany/

Tadeusz w 1938 roku /autor nieznany/

W drodze z Warszawy do Sierpca pociąg zatrzymał się w Nasielsku. Zapowiedziano postój na kilka godzin. Była to okazja do odwiedzenia mojego znajomego, bardzo mi przyjaznego, tamtejszego organisty, profesora Jana Bieńka [4]. Przyjął mnie nadzwyczaj życzliwie, a nawet zaproponował mi pracę jako pomocnika w obsłudze wielkiej parafii, jaką był wówczas Nasielsk. Ucieszony tą propozycją pojechałem do ojca w Sierpcu. Zastałem rodzinne miasto bardzo zmienione. Na wielu domach powiewały flagi ze swastykami. Pełno było kręcących się Niemców w mundurach wermachtu i SS. Idąc ze stacji kolejowej, oddalonej kilka kilometrów od miasta, byłem wiele razy legitymowany przez folksdojczów. W Sierpcu i w powiecie było zawsze dużo niemieckich kolonistów, którzy teraz spełniali funkcje donosicieli i niszczycieli ludności polskiej.

Zofia Wiaczkis, 1938

Zofia Wiaczkis, narzeczona Tadeusza, 1938 /fot. zakład FOTO MORO Warszawa/

Wreszcie dotarłem do ojca, który był bardzo przygnębiony tym co się stało. Uradował się moim powrotem do domu. Po bardzo krótkim pobycie u ojca zabrałem swoje ocalone ubranie i książki i wróciłem do Nasielska. Tu przebywałem blisko rok, pomagając panu Bieńkowi i udzielając prywatnych lekcji gry na fortepianie miejscowym dziewczętom. W czasie tego pobytu kilkakrotnie przechodziłem przez „zieloną granicę” do Generalnej Guberni, ponieważ Nasielsk według nowego podziału należał teraz do Rzeszy Niemieckiej. Być może w Nasielsku byłbym jeszcze dłużej, gdyby nie coraz większe trudności z przekraczaniem granicy. Schwytanych bito lub umieszczano w obozach pracy.

Tadeusz Paciorkiewicz i Zofia Wiaczkis

Ślub Tadeusza i Zofii Wiaczkis w kościele św. Marcina w Warszawie, 1941 /autor nieznany/

Po załatwieniu wszystkich formalności w Ciechanowie (Bezierk Ziechenau) opuściłem nasielski gościnny dom państwa Bieńków i wróciłem na dawne miejsce przy ulicy Freta 14 w Warszawie. Po kilkumiesięcznym pozostawaniu bez pracy, w ogromnie trudnych warunkach życiowych, trafiła mi się zupełnie przypadkowo praca organisty w kościele św. Marcina przy ulicy Piwnej 10. Był to naprawdę szczęśliwy moment w moim życiu. Oprócz niewielkiego wynagrodzenia otrzymałem dwupokojowe mieszkanie z kuchenką, co umożliwiło mi w 1941 roku zawarcie małżeństwa z moją ukochaną Zosią Wiaczkis.

Od tej chwili zaczęło się moje normalne, jak na czas okupacji niemieckiej, życie. Kościół św. Marcina nie był parafią. Administrował go miły staruszek ks. kan. dr Marcin Szkopowski. Żeby jakoś wyżyć musiałem się imać przeróżnych zajęć, jak np. nauczanie śpiewu w różnych szkołach, między innymi w tajnym Gimnazjum im. Królowej Jadwigi (dyr. pani Zanowa), w Szkole Przemysłowej przy ulicy Konopczyńskiego (dyr. pan Lipczyński), w szkołach powszechnych przy ulicy Freta 10 i przy ulicy Górczewskiej (obydwie Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności „Res Sacra Miser”). Udzielałem również prywatnych lekcji gry na fortepianie i prowadziłem amatorskie chóry. Wszystko to było bardzo niebezpieczne wobec ciągłych ulicznych łapanek i wywózki na roboty do Rzeszy lub, co gorsze, do obozów pracy.

Tadeusz Paciorkiewicz, 1943

Tadeusz przy kontuarze organów Konserwatorium Warszawskiego, 1943 /autor nieznany/

Wykonywane przeze mnie prace nie przysłoniły mi głównego celu życia kontynuacji moich studiów muzycznych. Nawiązałem kontakty ze swoimi profesorami: Bronisławem Rutkowskim, Arturem Taubem, Jerzym Lefeldem, a przede wszystkim z Kazimierzem Sikorskim. Wszyscy oni pracowali już w reaktywowanym Konserwatorium pod zmienioną przez Niemców nazwą Staatliche Musikschule in Warschau. Miała to być według okupanta szkoła typu średniego, ale profesorowie realizowali tajnie program Konserwatorium. Troska o stały rozwój wiedzy artystycznej dodawała mi sił do pracy i do przetrwania okropnego czasu okupacji. W 1943 roku zdobyłem dyplom ukończenia studiów w zakresie gry organowej [5]. Wtedy rozpocząłem studia kompozytorskie pod kierunkiem prof. Kazimierza Sikorskiego. Dyplom ukończenia studiów kompozytorskich uzyskałem dopiero w 1951 roku, w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Łodzi.

…W Płocku

/Napisane przez kompozytora w Warszawie, 20 listopada 1995 roku./